niedziela, 8 lipca 2012

WLADYWOSTOK

Dojechalem!
Ponad 14tys km! 36dni! Dziesiatki pzygod! Niezliczona ilosc zyczliych ludzi! Oto szybki bilans mojej podrozy! Niestety znow nie mam czasu by pisac wiecej ale ten dzien nastapi i wtedy bedziecie mogli dowiedziec sie dlaczego warto miec zapasowe klucze, jakie historie moze opowiedziec major z 7 letnim stazem chiruga w Afganistanie, ktore komary kasaja najmocniej, jak wyglada aniol, ile kosztuje masaz  "hotelu publicznym", dlaczego nienawidze fotografow i takie tam rosyjskie przypowiesci.
Koniec Iliady...poa napisac wlasna Odyseje;)

środa, 27 czerwca 2012

Pussy go to Paris, real men go to Irkutsk!

Niestety nie opisze w tej chwili dalszego ciagu wyprawy po Ukrainie ale wierzcie mi na slowo, ze zrobie to w swoim czasie.
Jednakze, bedac w Krasnojarsku poznalem Sevile i Christiana. Ona, tatarka po ojcu, mieszka w St.Petersburgu on, pol szwajcar pol grek, mieszka...no tego nie wie nikt i nikt nie zadaje pytan;) Wspolnie stworzyli projekt

http://art-heart-action.com/

Opowiedzieli mi przy czaju i kawie co, jak, po co, dlaczego i od slowa do slowa stalem sie czlonkiem tego projektu.
Sprawa jest calkiem prosta. Christian jedzie na motocyklu z St.Petersburga do Wladywostoku, Sevilla towarzyszy mu w drodze do Irkucka podrozujac pociagiem. W kazdym wiekszym miescie wyszukuja organizacje, zarowno religijne, panstwowe jak i prywatne, ktore na wszelki mozliwy sposob wspomagaja bezdomnych ludzi. Spisuja dane tych organizacji, robia wywiady z bezdomnymi i umieszczaja je na swojej stronie internetowej. Nastepnie zamierzaja zrobic wielka aukcje charytatywna w St.Petersburgu. Udalo im sie znalezc juz spora grupe zarowno artystow jak i fotografow, ktorzy przekaza im swoje prace. Kazde dzielo bedzie wystawione na aukcji a jego nabywca bedzie zobowiazany do przekazania wylicytowanej kwoty na dowolnie wybrana przez sibie placowke, ktora oni wczesniej odwiedzili. W ten sposob pieniadze w zaden sposob nie beda przeplywaly przez konto Christiana i Sevilli w wyniku czego nikt im nie zarzuci ze robia to dla prywatnego zysku.
Podam jeden przyklad wywiadu, ktory widzialem na wlasne oczy. W Irkucku znalezlismy placowke przy cerwki w ktorej co dziennie wydaje sie obiady dla bezdomnych. W momecie kiedy przeprowadzalismy wywiad z pewnym mezczyzna do sali wszedl pijany dziadek z tortem w rece. Krzyczal, ze dzis ma urodziny i ze ten tort to dla bezdomnych by w raz z nim radowali sie w ten dzien. Postawil tort na stole, usiadl na krzesle obok mnie i zaczal cos spiewac. Zlozylem mu zyczenia i zapytalem co tutaj robi? Michail okazal sie szesdziesiecio piecio letnim majorem! Siedem lat sluzyl w Afganistanie jako doktor, wlada siedmioma jezykami i widzial rzeczy, ktorych nie zyczylby nawet swojemy najwiekszemu wrogowi! Kiedy Christ i Sevilla przeprowadzali wywiady ja z ichailem poszedlem na piwo, a co w koncu mu sie nalezalo. Opowiedzial mi dwie historie ze swojego zycia. Pierwsza sprawila, ze omal sie nie poplakalem, po drugiej nie chcialem juz wiecej zadnych wojennych opowiesci. Ponownie zapytalem go co on robi w takim miejscu jak to? Ma dom, ma emeryture calkiem niezla zatem moze zyc "normalnie".
- Dla mnie nic juz nie jest normalne. Pragne jedynie pic i zyc dalej po swojemu, bez zadnych rozkazow i polecen.

Do piatku w Irkucku. Nastepnie Sevilla wraca do St.Petersburga pracowac nad strona a ja z Christianem jedziemy do Wladywostoku.




środa, 20 czerwca 2012

Ukraina

Witajta!
Nie wiele mam czasu w dodatku pisze z kafejki internetowej w Rosji także na poprawę bledow ort. nie liczcie-musicie mi je wybaczyc:D
Na poczatku chciałem podziekowac Panu z Krakowa, który tym oto miłym akcentem pozegnal mnie w Polsce. Prawdziwy szacunek za umiejetnosci parkowania;)

12 dni do...
Wyjazd. Jak tylko dojechała do Krakowa ekipa z Lubina wyruszyliśmy na Ukrainę. Plan byl prosty - jak najszybciej dojechać do Lwowa, Kuzyn idzie spac, ja z dziewczynami zwiedzamy miasto a wieczorem wszyscy idziemy do Kumpla.
Juz po drodze zostałem brutalnie uświadomiony iz szerokosc mojego motocykla znacznie się zwiekszyla.Stojąc z kuzynem na swiatlach chciałem go poinformowac, ze niedługo bede musiał zatankować. Podjezdzam do niego od tylu a tu nagle pyk...ja stoję motor lezy i zapala sie zielone swiatlo! Kuzyn wystawia glowe przez szybe, patrzy na mnie i ze zdziwieniem pyta czy mi pomoc. Szybka ocena sytuacji wykazala, iz zachaczylem o jego zderzak kufrem co spowodowało iz motocykl z całym sprzętem sie po prostu polozyl a co nie moze?
Nic to, jedziemy dalej. Dalsza droga do granicy obyla sie bez przygod.
Za to na przejściu, podjezdzamy ciągle w tej samej kolejności, Kuzyn z ekipa w aucie przodem ja za nimi, dostajemy jakieś karteczki od celników i zaczyna sie zbieranie pieczątek. W pewnym momencie kuzyn podaje celnikowi paszport, ten zdziwiony odmawia i kaze jechać dalej, no to kuzyn w auto i jedzie. Mija kolejnego celnika i udaje sie do wyjazdu. W tej samej chwili podbiega do mnie ten sam celnik i pyta gdzie on ucieka? Sam sie dziwie, w koncu jeszcze nic nie przemycamy, czyżby Kuzyn chciał skandal przed Euro wywolac? Celnik krzyczy, biegnie do butki, zaczyna gdzieś dzwonic, inna celniczka macha na mnie bym podjechał mowiac- Ty sie nie boj my go dorwiemy! A ja wlasnie tego sie obawiam! Przeciez tam w aucie jest moja mama! Zawrócili ich spowrotem kiedy ja bylem przy ostatnim punkcie z pieczątkami. Duzy celnik zabrał paszport, zobaczył wizę rosyjska i sie pyta dokąd jadę. No to ja mu ze na Ukrainę, na mecz do Charkowa a potem do Rosji.
- Kuda do Rosji?
- Waladywostok?
- Kuda? Powtarza zdziwiony celnik. Bierze moje dokumenty, wychodzi z butki.
- Na motocyklu?
- Da.
- Po ciemu?
- A pociemu nie? Bo mogu. ( zauważcie jak wysoki poziom rosyjskiego reprezentuje, zwlaszcza, ze rozmawiam z ukrainskim celnikiem:D )
- Od polski durak. Poszedł. Doswidania
Odjezdzam, czekam chwile az Kuzyn sie wytłumaczy i ruszamy dalej w drogę. Od razu widać ze Ukraina do ostatniego dnia przygotowywuje sie do euro. Na trasie do Lwowa jeszcze robili drogę, malowali pasy i na szybkiego sypali pobocza. W pewnym momencie dostrzegłem jak auto Kuzyna zaczyna zostawiać po sobie dziwne slady. Myslalem, ze hamuje i tylnie swiatlo stop mu sie spaliło ale nieeee. Chwile pozniej skrecalismy w lewo i niesamowicie zaskoczony zauwazylem, ze mój motocykl zaczyna slizgac sie wraz ze swiezo polozonym asfaltem!
Lwów-to nie jest miasto dla motocykli!
Wyobraźcie sobie szerokie drogi, takie nasze 4pasmowki, asfaltowe na przemian ze starymi kocimi lbami, tak wyjezdzonymi ze az sliskimi. Oczywiście zadnych pasów to tez nagle zaczynaja cie wyprzedac ludzie zarówno z lewej jak i z prawej strony! W dodatku jezdza trolejbusy ( na Ukrainie każde duze miasto ma trolejbusy), busy i tramwaje. Wszystko to wywolalo przerażenie na kuzyna twarzy, które bylo niczym w porównaniu z moim strachem! Bo jakby tego bylo malo to wszystkie studzienki ściekowe oraz szyny, które powinny byc pochowane pomiędzy kocimi lbami, od dawien dawna nie bawia sie juz w chowanego i dumnie wystaja 20cm ponad powierzchnie nawierzchni! Wjezdzam na skrzyżowanie, chce skrecic w prawo a szyny skrecaja w lewo i ni jak nie moge ich przejechac bo mi sie kolo slizga! Zatem kierunek w prawo a jade w lewo, po czym na delikatnym wzniesieniu przejezdzam szyny i zaczynam jechac prosto by wyprostowac motor a nastepnie dopiero skręcam w prawo! Widzie śmiech na twarzy kierowcy za mna, przyjaznie macha mi reka i dalej czeka na zielone bo na moim juz nie zdazyl!
Przyznać trzeba, ze ludzie na Ukrainie życzliwi i bardzo uprzejmi a przynajmniej my z takimi mieliśmy doczynienie.
Po zakwaterowaniu kuzyn poszedł spac a my na miasto. Lwów...to miasto, które wciaz zyje polska historia! W lwowskich kosciolach widziałem więcej inskrypcji w polskim języku a niżeli w polskich, gdzie wszystkie sa albo po lacinie albo po niemiecku! To miasto to prawdziwe muzeum pod gołym niebem.
Wracamy po Kuzyna i do Kumpla!
http://www.kumpel.biz/
Wszystkim polecam! Przed wyjazdem mialem rozmowę z Kamila na temat testowania nowych restauracji. Doszliśmy do wniosku ze na 10 dwie sie trafia na poziomie do 8 idzie sie po raz pierwszy i ostatni. Przyznam szczerze, ze wizyta w Kumplu w pelni wynagrodziła mi poprzednie 8 niewypalow!

12dni do...
Więcej na temat Lwowa dopisze kiedy indziej bo zabrało by mi to zbyt duzo czasu, którego teraz nie posiadam.

10 dni do
Z zalem opuszczamy Lwow i kierujemy sie do Kamienca Podolskiego, gdzie 1 noc spaliśmy w hotelu przy samym zamku a pozniej dla oszczędzenia 10zl (czego Kuzyn mi nigdy nie zapomni) przenieslismy sie do klasztoru. Droga do Kamienca...niesamowicie lalo! W dodatku kuzyn gna po ukraińskich drogach ponad 100km/h a ja zaraz za nim na motorze w deszczu! Zapada noc dojezdzamy do  Skaly Podolskiej ( jestem swiecie przekonany, ze to tu), po raz 1 zatrzymuje mnie policja ale wszystko dobrze sie kończy. Sprawdzaja dokumenty,pytaja gdzie jade, w tym momencie kuzyn sie cofnal wyszedl z auta, chwile pogadalismy, pytam ich o klasztor, w którym teoretycznie mieliśmy nocować, policjant robi wielkie oczy, mówi ze o niczym takim nie wie, oddaje dokumenty i puszcza nas wolno! Kuzyn mówi, ze niedaleko Kamienca jego GPS znalazl nocleg. Zly na siebie bo caly mokry zapierdzielam w nocy (juz kolo 22) szybko motorem, w dodatku widze ze juz niedlugo zkonczy mi sie benzyna w baku, zly na kuzyna bo ten jedzie gdzieś dalej kiedy to przeciez jest tu na miejscu! Bluzgam go pod kaskiem ostro bo jedziemy juz dobre 40minut, Kamieniec( w moim mniemaiu) dano za nami a on mnie prowadzi do jakiegos miejsca w poblizu Kamienica! Juz mialem sie zatrzymac i oznajmic, iz dalej nie jade i wracam, kiedy oczom moim ukazal sie znak...znak Kamieniec Podolski a zaraz za nim hotel kuzyna! Jak sie pozniej upewnilem, Skala Podolska a Kamieniec to dwie rozne miejscowosci.
Parokrotnie zdazalo mi sie ze moje dziecinne wyobrażenie czegoś zostało pokonane przez rzeczywistosc. Drzewo, krtore w wspomnieniach siegalo 10 pietra, obecnie ma 3m. Dziura, która byliśmy w stanie przejsc do Chin, dzisiaj jest jedynie glebszym lejem po bombie w lesie. Wszystkie nasze wrażenia z dzieciństwa opierają sie na przejaskrawionych wspomnieniach. Wizje, które pielęgnujemy w glowie sa na stale poplatane z nasza wyobraznia! Zatem postarajcie sie wyobrazić sobie jak sie czuje człowiek, kiedy okazuje sie, ze obraz, który towarzyszy mu od dzieciństwa nawet w polowie nie jest tak doniosły jak w rzeczywistosci! Czytając trylogie Sienkiewicza nie bylem świadom, ze to co on opisuj jest tak dostojne, olbrzymie i niezdobyte! Kamieniec stanowi jednoczesnie wspaniala baze wypadowa do innych atrakcji tego rejony. Zwiedzilismy Zbaraż, Chocim - Polacy potrafili -oraz Okopy sw.Trójcy

8 dni do
Jedziemy do Baru, gdzie poznajemy przemile siostry zakonne. Dzielnie walcza z remontem klasztoru. Nastepnie prosto do Odessy, miasta, jak sie pozniej okazało, z najpiekniejszym dworcem kolejowym jaki w zyciu widziałem!
Tak prezentuj sie w środku! Wygląda niczym nasze muzea w dodatku czysty i zadbany. Porzadku pilnują policjanci a do jednej z poczekalni to nas ochrona nawet wpuscic nie chciała, chyba niegodniesmy wyglądali! Cale miasto zadbane a zwłaszcza ul.Puszkina, która dzięki mojej mamie znamy chyba wszyscy na pamiec-3h szukaliśmy banku, w którym mozna by wymienic zlotowki na ichniejsza walutę!
Przechodzilismy obok sklepu z bizuteria i futrami, u ktorego wejscia stal ochroniarz z kalasznikowem!
W Odessie po raz pierwszy pilem prawdziwy kwas chlebowy z beczki- doznania smakowe nie do opisania, tu takze po raz pierwszy widzialem plac typowo dla komunistycznych pochodowy.
Mielismy tez "przyjemnosc" zwiedzic noca czesc Oddesy, ktorej turysci nie chca widziec...naprawde nie chcecie jej widziec;)

6 dni do..

Jedziemy na Krym ...ale to juz kiedy indziej. Pozdrowienia z Nowosybirska.

piątek, 1 czerwca 2012

"Cokolwiek zamierzasz zrobić, o czymkolwiek marzysz, zacznij działać. Śmiałość zawiera w sobie geniusz, siłę i magię."*

I nadszedł ten dzień. 
Dźwięk budzika brutalnie wprowadził świadomość do mego umysłu. Oczy natychmiast nabrały ostrości a w głębi mnie wyrosło zdanie, które poczęło się rozchodzić po każdej komórce mego organizmu:
- To już dziś!
Leżałem w bez ruchu dobre pół godziny wpatrując się w sufit. Czułem jak to jedno zdanie, ten równoważnik zdania, rozprzestrzenia się w głębi mego ciała niczym echo w jaskini. Każda tkanka, każdy organ przez który zdążył przeniknąć napełniał się lękiem! Już dawno żaden niepokój nie gościł w mojej świadomości a co dopiero taki, który by paraliżował mnie od wewnątrz!
- To już dziś! Wyjeżdżam na kraniec świata.
Decyzja zamarzła! Tama lęku puściła, kolejne wzbierające we mnie uczucie przelało się przez mój organizm niczym wzburzona woda. Ekscytacja! Niespodziewany zastrzyk adrenaliny! Serce na chwilę zamarło, krew ustała, powieki się zamknęły... po czym wszystko odrodziło się do życia ze zdwojoną siłą. Chęć wyjazdu, wola zmienienia czegoś wyrwała z trwającego od miesięcy marazmu, wszystkie me zmysły, utwierdzając w przekonaniu, że:
- To już dziś! Dziś zaczyna się realizacja mojego marzenia!

30 maja 2012, dzień w którym zapakowałem wszystko na motor i pojechałem.  Stan licznika w motorze wynosił 52286km. Zobaczymy o ile się zmieni.
Wpierw do Krakowa. Tam pożegnanie z Kamilcią w Absyncie, no bo gdzie by indziej;) W nocy z piątku na sobotę, taki prezent na Dzień Dziecka, dojeżdżają do mnie Mama (zwana Kobietą), Kuzyn (zwany Mariuszem) i jego dziewczyna (która dopiero będzie pracowała na swój przydomek) i razem (oni w aucie ja na bestii ) wyruszamy na Lwów. Dwa dni zwiedzania i tłumaczenia okupantom, że " Po Lwów to my jeszcze wrócimy!";) Następnie wyjazd do Kamieńca Podolskiego, zamierzamy szczegółowo zbadać "bramę do Polski" oraz pobliskie zamki, ruiny i miejsca, które wciąż pamiętają historyczne wzloty jak i upadki naszego kraju! Od tego momentu zamierzamy jechać na wschód, wzdłuż południowej granicy Ukrainy: Odessa i Krym: Yevpatoriya, Sevastopol, Jałta. 
Na Krymie dolatuje do nas Siostra (zwana...) z Andreasem (zwanym Andi), zw wyniku czego od 9czerwca zwiedzać będziemy szczęśliwą siódemką;)
Do Charkowa planujemy przyjechać 12 czerwca, dzień wcześniej a niżeli jest mecz, by mieć czas na wypoczynek. Następnie widowisko Holandia - Niemcy po czym w czwartek z samego rana cała ekipa kieruje się w stronę Polski a ja samotnie przekraczam granicę Ukraińsko - Rosyjską. Jest to dzień, który rozpocznie mą samodzielną przygodę.

Ostatnie parę tygodni w Lubinie zleciało mi bardzo szybko. Chaos przygotowań, który starałem się ogarnąć, doprowadził mnie do tego, iż z nie każdym zdążyłem się pożegnać. Mam nadzieję, że mi to wybaczycie. Jednakże wiedzcie, że tego typu pożegnania są bez celowe bo niestety ale ja zamierzam stamtąd wrócić, gdziekolwiek to "tam" się znajduje:D



*Johann Wolfgang Goethe

wtorek, 29 maja 2012

“Podróz jest po prostu stosunkowo zdrowym rodzajem narkotyku.”*

A bój to był okrutny! Dwa dni użerania się z kuframi, upychania rzeczy, narzędzi, części zapasowych i ... ( wiem, że mi tego nie odpuścisz Złośnico) konserw, za które muszę podziękować jednemu z moich sponsorów, Staropolskiej Hurtowni Przetworów Konserwowych "Łysy";)
Jednakże, jak widać na załączonym obrazku, jakoś się to udało. Na chwilę obecną jestem w stanie rozpakować bądź spakować motocykl w dwadzieścia minut co osobiście uważam za całkiem niezły wynik. W gwoli wyjaśnienia dodam tylko, że kufer z prawej strony jest cięższy od lewego dlatego dla wyrównania wagi dodałem przednią oponę. Ciężar mojego maleństwa znacznie wzrósł ale jest on rozłożony równomiernie w wyniku czego w żaden sposób nie wpływa to na stabilność. Wciąż prowadzi się płynnie a motocykl posłusznie wykonuje wszystkie me polecenia.
Rozpoczęcie podróży planuję na czwartek lub piątek, lecz jak zwykle niemcy musieli namieszać, to też czekam na wieści, które mają istotny wpływ na dzień mego wyjazdu.
Swoją drogą muszę się przyznać, że z każdym dniem upewniam się w przekonaniu, iż była to "mądra" decyzja. Z utęsknieniem oczekuję dnia, w którym siądę na motocykl i ruszę w nieznane...



* Andrzej Stasiuk

sobota, 12 maja 2012

A ja myślę, że całe zło tego świata bierze się z myślenia. Zwłaszcza w wykonaniu ludzi całkiem ku temu nie mających predyspozycji...*

Zatem niewiele myśląc postanowiłem pokazać wam jeden z wiatrów w moje skrzydła. Te oto cztery podmuchy zostały mi dostarczone dzisiaj przez kuriera.
Pamiętam jak wahałem się nad pomysłem wyjazdu do Rosji, samemu nie wiedząc czy to w ogóle ma sens? Zastanawiając się co i komu tak na prawdę chcę przez to udowodnić? Nie do końca będąc pewnym decyzji jaką podjąłem, jak każdy "prawdziwy mężczyzna" potrzebowałem jakiegoś znaku, głosu chaosu, który w niewyjaśniony mi bliżej sposób zatwierdził by moją decyzję. Takim właśnie motywatorem ( co zdziwieni? Tak, po za demotywatortami istnieją jeszcze na tym świecie, rzeczy które motywują!) była wiadomość otrzymana na skrzynkę pocztową z dnia 29.04.2011, kiedy to zostałem poinformowany, iż mój wniosek o bilety na Euro 2012 został wylosowany. Pamiętam jak dziś radość jaka mnie ogarnęła! Nawet nie przeczytałem tej wiadomości do końca. Byłem przekonany, że wylosowali wszystkie wnioski jakie wysłałem! Niewiele myśląc napisałem o wszystkim do paru znajomych w tym Tudaja i Łonia. Czyli o tym, że mam bilety na wszystkie mecze Euro 2012 (bo w rzeczywistości na wszystkie mecze wysyłałem wnioski;)! Reakcja była błyskawiczna - każdy z nich był wstanie zrobić wiele byle bym im dał chociaż po jednym bilecie na mecz Polskiej reprezentacji! Te dwa małe zboczeńce naprawdę dużo obiecywały za te bilety;P Ochłonąwszy z emocji, wyśmiawszy ich propozycje, postanowiłem jeszcze raz dokładnie przeczytać wiadomość oraz zalogować się na portalu UEFA dla upewnienia się o swojej wygranej. Dopiero wtedy doczytałem, że zostałem szczęśliwym posiadaczem tylko 4 biletów, w dodatku na mecz, który ma się odbyć 13.06.2012 w Charkowie. Ze stoickim spokojem wysłałem chłopakom sprostowania do poprzednich sms-ów, w których to tłumacząc swoją  nieuwagę przygotowując grunt pod ich szyderstwa. Znamy się od lat, dlatego wiedzieli, że często zdarzają mi się takie dziwne "przygody" a ja wiedziałem jak na nie reagują. Nie musiałem czekać długo na odpowiedź Tudaja, która brzmiała mniej więcej tak: 
- Charków buahahaha powodzenia! Przecież to jest drugi koniec Ukrainy a my do tego pierwszego mamy w pizdu daleko! Po jaką cholerę w ogóle brałeś udział w losowaniu takich biletów? Ty to naprawdę masz najeb.. we łbie misiaczku!
Łoniu był trochę bardziej konkretny ( posiada tą cechę od momentu kiedy jest ze swoją nową miłością):
- Charków... Ani tam pojechać, ani wysłać rodzinę no ale przynajmniej będziesz mógł je sprzedać.
Sprzedać? Bez sensu! Ja chcę jechać na ten mecz (przypominam tylko, że nie miałem wtedy tak na dobrą sprawę biletów! Była to tylko informacja o tym, że wylosowano mnie na mecz, nie wiadomo jakich drużyn, który odbędzie się na niewybudowanym wtedy jeszcze stadionie ale w przeciągu dziesięciu dni muszę już za to zapłacić! Świat jest pełen absurdów!). Niestety zmuszony byłem przyznać im rację - taki wyjazd to poważna wycieczka, mimo iż Ukraina podobno jest tania to jednak wciąż Charków jest miastem w jej  północno-wschodniej części! Odpalam u wujaszka gUgle mapę Europy, sprawdzam dokładne położenie Charkowa i.... i to jest to! Rzeczywiście miasto jest położone daleko od granicy Polskiej ale bardzo blisko granicy Rosyjskiej! Jakże wielkim marnotrawstwem było by nie odwiedzić Mateczki Rosyji kiedy jest się już tak blisko! Bogowie Chaosu po raz kolejny zaakceptowali mój szalony plan, w jasny i klarowny sposób dając mi do zrozumienia, iż są ze mną! Nie należy jednak mylić pojęcia "jesteśmy z Tobą" z " wspieramy Cię"! O nie! Chaos nie wspiera, Chaos nie przeszkadza, Chaos bacznie obserwuje i wyczekuje... dalszych moich poczynań z nadzieją, że jeszcze nie jedną łzę szczęścia wycisną one z jego oczu;) 
Cóż, chyba nie mogę zawieść jego oczekiwań...;)



*A.Sapkowski

piątek, 11 maja 2012

Źródłem kreatywności jest przede wszystkim przyjemność z poznawania uporządkowanej złożoności Natury, która sama w sobie jest pięknem.*

W taki o to sposób zamierzam spędzić większość nocy podczas mojej wyprawy do Rosji. Przedstawiam to zdjęcie przede wszystkim Paniom, które w żaden sposób nie były w stanie wyobrazić sobie jak wygląda prześcieradło pod którym chcę spać i dlaczego nie jest to namiot? Zatem gwoli ścisłości - to "prześcieradło"nazywa się Tarp. Jest on wodoodporny a dzięki specjalnemu impregnatowi także ognioodporny. W wyniku czego można pod nim rozpalić ognisko. Tego wieczoru, jak można zauważyć na zdjęciu, rozbiłem Tarpa w 3/4 jego możliwości. Wynikało to z wiatru, który hulał w lesie, postanowiłem, że jeden róg będzie mnie chronił od wiatru - co się w stu procentach sprawdziło. To co wisi pod tarpem to nic innego jak brytyjska wojskowa moskitiera, która żadnego paskudztwa nie wpuszcza do środka, no po za mną oczywiście:P Wewnątrz moskitiery wyścielona jest gruba karimata a na niej śpiwór wojskowy - wersja letnia holenderskich oddziałów specjalnych. Wszystko to razem sprawia, że śpi się naprawdę przednio! W dodatku, nie straszny mi żaden chłód ani wiatr. Taki typ biwakowania daje dodatkową możliwość schronienia motoru przed deszczem, rozpalenia ogniska prawie, że przy samym śpiworze no i nie ogranicza mi pola widzenia. Także spokojnie, jeśli będzie mnie atakował jakiś niedźwiedź to jest szansa, że go zauważę i zdążę popełnić rytualne samobójstwo - nie dam rosyjskiemu niedwiediowi satysfakcji zjedzenia mnie żywcem;)


P.S.
Podziękowania dla Piotrka;)

*Ursula K.Le Guin