Trochę czasu mi to zajęło ale wreszcie zebrałem się sam w sobie i napisałem. Wiem, że długo kazałem wam na to czekać "ale w miarę czekania przestaje się już czekać"*;) Miłego czytania.
Chciałem jeszcze na chwilę wrócić do Odessy by wam pokazać cztery, moim zdaniem, ciekawe zdjęcia. Jednocześnie będzie to dobry łącznik z ostatnią właściwą relacją z wyprawy, która to na Odessie się zakończył.
Chciałem jeszcze na chwilę wrócić do Odessy by wam pokazać cztery, moim zdaniem, ciekawe zdjęcia. Jednocześnie będzie to dobry łącznik z ostatnią właściwą relacją z wyprawy, która to na Odessie się zakończył.
Pierwsze zdjęcie przedstawia bramę do pewnego klubu. Jedna, wcale nie mała ulica w Odessie, przepełniona jest takimi klubami i jak sami widzicie, wyglądają one całkiem ciekawie.
Zdjęcie numer dwa było zrobione przy przystanku autobusowym
i przedstawia... a zresztą sami przeczytajcie:D
Na kolejnym
zdjęciu widać wesołe miasteczko w Odessie. Wszystkie większe miasta na Ukrainie
posiadają wesołe miasteczka bądź cyrki zatem nie było by w tym nic dziwnego, że
w Odessie też taki jest. Nic dziwnego by w tym nie było gdyby nie fakt, że
przed wejściem do tego wesołego miasteczka stoi olbrzymi goryl. Stwór ten
poruszając rękoma i głową zaprasza nas do wizyty w wesołym miasteczku.
Zastanawiający jest tylko fakt, że zaprasza nas tylko i wyłącznie w języku
niemieckim! Czyżby Odessa była nastawiona wyłącznie na niemieckich turystów?
Ostatnie
zdjęcie ma na celu pokazać, że Odessa jest miastem nie tylko ciekawym, pięknym
ale i oryginalnym. Szczerze polecam jego zwiedzanie.
6 dni do...
W południe
wyruszamy z Odessy i gnamy wprost na Krym. Jakość drug taka sobie, jak mawiają
niektórzy piloci: Tragedii nie będzie. Dojeżdżamy do miejsca, które wyznacza
granicę Krymu.
Gdy upływa jakieś trzydzieści minut od jej przekroczenia, zaczynasz sobie uświadamiać, że tu jest płasko! Zupełnie nowy wymiar płaskiego! Gnasz motorem po równym asfalcie a po obu stronach otacza cię niczym nieograniczona przestrzeń. Gdziekolwiek nie spojrzysz, wszędzie płaski teren rozciągający się po horyzont! Powoduje to iż czujesz się taki malutki a odległość jaką pokonujesz wydaje się zupełnie nic nie znacząca. Gdzie nie gdzie można dostrzec olbrzymie połacie pól słonecznikowych, który jest na Ukrainie niezwykle popularny.
Gdy upływa jakieś trzydzieści minut od jej przekroczenia, zaczynasz sobie uświadamiać, że tu jest płasko! Zupełnie nowy wymiar płaskiego! Gnasz motorem po równym asfalcie a po obu stronach otacza cię niczym nieograniczona przestrzeń. Gdziekolwiek nie spojrzysz, wszędzie płaski teren rozciągający się po horyzont! Powoduje to iż czujesz się taki malutki a odległość jaką pokonujesz wydaje się zupełnie nic nie znacząca. Gdzie nie gdzie można dostrzec olbrzymie połacie pól słonecznikowych, który jest na Ukrainie niezwykle popularny.
Po drodze
co kilkadziesiąt kilometrów mijasz stragany oferujące świeże arbuzy, mango i
innego rodzaju owoce, warzywa, ryby i wszech obecną czerwoną cebulę. Dopiero
pod sam koniec Krymu ( na południu ) zaczynają się góry. Wysokie szczyty
pokryte drzewami jakby zostały wklejone w płaskie otoczenie. Droga zaczyna się
wić niczym serpentyna jednakże pozostaje szeroka co znacznie ułatwia ścinanie
zakrętów. Z miast wyjeżdżają wszechobecne trolejbusy a jak się później
dowiadujemy to właśnie na Krymie istnieje najdłuższa na świecie linia
trolejbusowa. Warto dodać, że na
Ukrainie każde większe miasto ma sieć trolejbusów. Mieszkańcy Ukrainy często
się tym chwalą twierdząc, że to ekologiczne.
Beztroskość
naszej jazdy kończy się w chwili gdy na pewnej stacji benzynowej uświadamiamy
sobie z Kuzynem, iż zostało nam pół godziny do meczu Polska kontra Grecja!
Znajdujemy się przed Ałuszką i do Jałty mamy niecałe 50km. Zatem, dystans nie
jest tak olbrzymi jednakże droga kręci się pomiędzy górami co wcale nam nie
ułatwia sprawy. Nie ma wyjścia – gaz do dechy i jedziemy! Asfaltowa wstęga wije
się między naszymi kołami. Kuzyn gna z przodu ja zaraz za nim, nie jednokrotnie
przekraczając 100km/h podczas wymijania aut na zakrętach! Rozum walczy z
sercem! Strach w oczach, adrenalina w żyłach a wszystko to dodatkowo zostało
spotęgowane podczas jednego zakrętu, z którego wypadłem na przeciwległy pas! Na
całe szczęście pusty w tym momencie! Muszę przyznać, że te 30minut jazdy
nauczyło mnie bardzo wiele zarówno o sobie samym jak i o sposobie prowadzenia
motocykla! Wszystkie przygody jakie do tej pory miałem podczas podróży po
Ukrainie zaowocowały tym, iż niezwykle pewnie czuję się na motocyklu! Zmienił
się także sposób mojej jazdy, który z „uczniackiego” ewoluował w „przemyślanie
agresywny”;) W samej już Jałcie nie
mogliśmy trafić do mieszkania wynajętego wcześniej gdyż jego właścicielka nie
umiała nam wskazać poprawnego adresu! Przed telewizorem zasiedliśmy z Kuzynem
dokładnie w chwili gdy śpiewano hymn Polski!
Mama wraz z dziewczyną kuzyna serdecznie podziękowały za ostatnie pół
godziny jazdy i poszły się napić!
5 dni do...
Jedziemy
na lotnisko odebrać siostrę i jej chłopaka Andreasa. Przed samym lotniskiem
Kuzyn omyłkowo skręca w jednokierunkową a dokładnie to w wyjazd z parkingu.
Pech chciał, że właśnie tam stał patrol policji, który nas zatrzymał. Poprosili
go o wyjście z auta i ...chuchnięcie! Pierwszy funkcjonariusz, któremu Kuzyn
„chuchnął” w twarz, wykazał, iż spożywał on alkohol! Zatem musi nastąpić
weryfikacja, Kuzyn „chucha” w twarz drugiego policjanta. Obaj wykazują, że
Kuzyn spożywał alkohol! Na całe szczęście udaje nam się jakoś uniknąć mandatu i
zostajemy puszczeni bez większych problemów, sam nie do końca rozumiem
dlaczego.
Niezwykle
się cieszę, że siostra przyleciała! ( Aniu - Jeżeli będziesz miała kiedyś czas
i ochotę to opisz swoją przygodę na Kijowskim lotnisku bo muszę przyznać, że
uśmiałem się do łez!) Stanowi ona gejzer wiecznie tryskającej energii! I chyba
nie skłamię jeśli powiem, że znakomicie nam się we dwoje podróżuje i zwiedza
różne miejsca! Zawozimy ich do pokoi po czym nie dając chwili wytchnienia, od
razu zabieramy w podróż po Jałcie.
Oczywiście
obowiązkowo odwiedzamy Jaskółcze Gniazdo. Nigdy bym nie powiedział, że tam w
środku mieści się tylko jedna komnata a dokładnie to niewielka restauracja.
Swoją drogą mała rada dla wszystkich, którzy chcą się wybrać na Krym – polecam
czerwiec! Pogoda rewelacyjna, woda nie jest już zimna ale przede wszystkim –
jest mało turystów! Kiedy w czerwcu zwiedzaliśmy Jaskółcze Gniazdo byliśmy tam
praktycznie sami! Gdy byłem tam w sierpniu, kolejka ludzi chcących wejść pod
„gniazdo” sięgała daleko poza to zdjęcie!
Następnie
obowiązkowo wizyta w pałacu Potockich w Liwadii leżącej pod Jałtą. Podpowiem
tylko, że to tu odbyła się konferencja Jałtańska, na której to wytyczono
granice naszego kraju.
Po
zwiedzeniu tego jakże „sentymentalnego” pałacyku wracamy do Jałty i lecimy na
plażę. Woda w Jałcie nie należy do czystych. Jest ciepła ale trzeba przebić się
przez metrową maleńkich i niegroźnych meduz.
Tego dnia
wraz z siostrą i mamą odkrywamy jadłodajnię tuż pod urzędem miasta w Jałcie!
Łatwo poznać ten duży biały budynek. Od czoła stoją wysokie kolumny, które
podtrzymują niezapomniany symbol ZSRR – sierp i młot na tle dużej gwiazdy.
Każdy kto będzie w Jałcie obowiązkowo musi tą jadłodajnię odwiedzić! Tam wciąż
czuć PRL-owskiego ducha „Barów Mlecznych”. Niesamowicie smaczne jedzenie
tradycyjnej kuchni ukraińskiej sprzedawane za naprawdę niską cenę! Szczerze
wszystkim polecam! Następnie piwko słońce, WODA! Później kto chce zostaje a kto
nie chce wraca na mecze.
Pobudka
wczesnym rankiem i ruszamy do Sewastopolu. Niezwykle malownicza droga. Szeroka
z pięknymi serpentynami i jeszcze piękniejszymi widokami po bokach! Z dnia na
dzień przekonuje się, że Krym to miejsce gdzie każdy motocyklista powinien
przyjechać podszkolić swoje umiejętności! Drogi te dają kierowcy sporą
tolerancję na błędy. Pamiętajcie, że motor pozwala swojemu kierowcy na tyle, na
ile on sam w siebie wieży! Wszystkim którzy będą w pobliżu serdecznie polecam
zwiedzenie tego miasta! Nawet nie wiedziałem, że ono posiada taką interesującą
historię! W XIX w. miasto to chcieli zdobyć Anglicy i Francuzi a podczas II
W.Ś. Niemcy oblegali je ponad 200 dni! W wyniku czego w mieście można znaleźć dużą ilość różnego rodzaju pomników i zabytków upamiętniających jedną z wielu bitew jakie miały tu miejsce.
To właśnie na Sewastopolu po raz pierwszy w życiu widziałem ruiny miasta greckiego!
Pisząc bardziej naukowo, w Sewastopolu możemy pozwiedzać ruiny koloni Miletu założonej w V w p.n.e., w której to książę ruski w 988r przyjął chrzest! Nic dziwnego, że dużo Rosjan, których później spotkałem uważała Krym za utraconą część Rosji. Tutaj wciąż stacjonuje duża flota marynarki Rosyjskiej.
To właśnie na Sewastopolu po raz pierwszy w życiu widziałem ruiny miasta greckiego!
Pisząc bardziej naukowo, w Sewastopolu możemy pozwiedzać ruiny koloni Miletu założonej w V w p.n.e., w której to książę ruski w 988r przyjął chrzest! Nic dziwnego, że dużo Rosjan, których później spotkałem uważała Krym za utraconą część Rosji. Tutaj wciąż stacjonuje duża flota marynarki Rosyjskiej.
Ten dzień
przeznaczyliśmy na zwiedzanie miasta o nazwie Sudak. Z Jałty jedzie się do
niego dwie godziny niezwykle krętą drogą. Był to najbardziej kręty odcinek
drogi jakim do tej pory jeździłem na Krymie. Dodatkowo jest ona wąska zatem
należy uważnie nią podążać. Wyprzedziłem kuzyna i pojechałem pierwszy
informując go, że spotkamy się przed Sudakiem. Uczę się wchodzić w wąskie
zakręty ale na każdej prostej zasuwam ile mogę. W pewnym momencie jakieś auto z
na przeciwka mruga mi światłami. Zwalniam a za następnym zakrętem stoi radiowóz
policyjny, przy radiowozie policjant, który z uśmiechem na twarzy macha bym się
zatrzymał
- Dzień dobry.
- Dzień dobry.
- Gdzie Pan jedzie?
- Jadę do Sudaku, pozwiedzać.
- Proszę chuchnąć. Mówi policjant i nastawia policzek.
Wspominając przygodę Kuzyna sprzed lotniska, komenda ta nie wywarła na mnie
większego zdziwienia. Posłusznie chucham.
- Pił Pan!
- Nie. Odpowiadam zdziwiony.
- Czuję, że Pan pił. Musiał Pan pić wino!
- Ja naprawdę nic nie piłem!
- Jak Pan nie pił jak czuję od Pana alkohol. Proszę pokazać
dokumenty. Skąd Pan jest?
- Z Polski. Odpowiadam i podaję dokumenty.
- Z Polski? To z pewnością pił Pan wódkę. Zabiorę Pana do
szpitala, gdzie zrobimy badania krwi.
- Proszę bardzo. Jedźmy bo ja nic nie piłem. Policjant
przegląd dokumenty. - Proszę jeszcze raz chuchnąć! Ponownie wykonuję jego
polecenie.
- Z pewnością pan coś pił. Może chociaż małe piwo?
- Nie, nic nie piłem, możemy jechać do szpitala. Mówię
pewnym siebie głosem. Policjant patrzy na mnie spod byka, oddaje dokumenty i
mówi:
- Proszę jechać ostrożnie. Do widzenia.
- Do widzenia.
Z Kuzynem i wesołą ekipą z auta
spotykam się przed Sudaku. Jak się okazuje miał dokładnie taką samą przygodę z
policją na trasie. Zajeżdżamy do Sudaku, przy samym zamku znajduje się parking,
oczywiście płatny ale kwota nie jest przerażająca. Od razu mówię, że ta
atrakcja jest tylko dla osób minimalnie zainteresowanych historią. W Sudaku
znajdują się potężne mury twierdzy, które można za niewielką opłatą obejść
dookoła od środka.
Zwiedzenie całego kompleksu obwarowań zajmuje ponad godzinę. Niestety z samej twierdzy został niewielki budynek jedno
komnatowy, w którym obecnie mieści się maleńkie muzeum.
Następnie wybieramy się na „Carską Plażę”, która nazwę swoją otrzymała po wizycie cara Mikołaja II. Dostęp do niej jest tylko z morza bądź malowniczym wąwozem, pod skałami. Ciekawa i malownicza trasa ale kosztuje 30hrywien. Warta zwiedzenia jak się ma nadmiar czasu ale jako atrakcję priorytetową bym jej nie uznał. Tam też na wielkiej skale odtańczyliśmy z siostrą taniec radości – obowiązkowa ceremonia każdej naszej wspólnej wycieczki.
Następnie wybieramy się na „Carską Plażę”, która nazwę swoją otrzymała po wizycie cara Mikołaja II. Dostęp do niej jest tylko z morza bądź malowniczym wąwozem, pod skałami. Ciekawa i malownicza trasa ale kosztuje 30hrywien. Warta zwiedzenia jak się ma nadmiar czasu ale jako atrakcję priorytetową bym jej nie uznał. Tam też na wielkiej skale odtańczyliśmy z siostrą taniec radości – obowiązkowa ceremonia każdej naszej wspólnej wycieczki.
Niestety
muszę przyznać, że sama „Carska Plaża” nie jest tak urocza ja trasa do niej
prowadząca.
Oczywiście nie byli byśmy sobą gdybyśmy się w niej nie wykąpali. Odpłynęliśmy z siostrą trochę dalej, wpływając w taką niewielką zatoczkę gdzie siedziała trójka młodych ludzi. Dwóch nagich mężczyzn i jedna dziewczyna. Przed nimi na skale leżała maska i rurka do nurkowania, którą z wielką uprzejmością nam pożyczyli. Po raz kolejny przekonałem się, że świat pod wodą potrafi być równie kolorowy jak ten nad wodą, o ile nie bardziej. Ciekawej kolorystyki glony, do tego ładne rybki – wręcz bajeczny obraz. Daję okulary siostrze. Ta z mozołem zakłada je na twarz i nurkuj. Po chwili wypływa ze złotym kolczykiem w ręce! Patrze zdziwiony na nią i krzyczę:
Oczywiście nie byli byśmy sobą gdybyśmy się w niej nie wykąpali. Odpłynęliśmy z siostrą trochę dalej, wpływając w taką niewielką zatoczkę gdzie siedziała trójka młodych ludzi. Dwóch nagich mężczyzn i jedna dziewczyna. Przed nimi na skale leżała maska i rurka do nurkowania, którą z wielką uprzejmością nam pożyczyli. Po raz kolejny przekonałem się, że świat pod wodą potrafi być równie kolorowy jak ten nad wodą, o ile nie bardziej. Ciekawej kolorystyki glony, do tego ładne rybki – wręcz bajeczny obraz. Daję okulary siostrze. Ta z mozołem zakłada je na twarz i nurkuj. Po chwili wypływa ze złotym kolczykiem w ręce! Patrze zdziwiony na nią i krzyczę:
- Siostra może tam jest
więcej takich skarbów?
Ona patrzy na mnie jak na idiotę a pod maską śmiech
wykrzywia jej twarz. Ściąga okulary i mówi, że to jej kolczyk, który musiała
zgubić zakładając maskę! To się nazywa mieć szczęście!
2 dni do...
Dzień
lenia! Jutro zamierzamy dojechać do Charkowa a to oznacza pokonanie dystansu
około 800km. Dlatego też dziś odpoczywamy. Idziemy do Jałty. Popróbować
krymskiego piwa oraz wina. Każdemu obowiązkowo polecam wizytę w „jałtańskim
bazarze”. Obfituje on zarówno w świeże owoce, warzywa oraz ryby jak i różnego
rodzaju regionalne przysmaki. Od razu ostrzegam, że rzeczą niemożliwą będzie
odpędzenie się od sprzedawców chcących wcisnąć wam świeżo wyciskany sok z
granatu! Sok ten jest naprawdę pyszny i inny w smaku a niżeli ten znany nam ze
sklepu.
Następnie wycieczka do centrum, gdzie spotkałem się po raz pierwszy na żywo z dużym pomnikiem Lenina. Od placu centralnego odchodzi niezwykle zadbany i czysty deptak. Szeroki chodnik wytyczają z jednej strony sklepy i różnego rodzaju butiki. Z drugiej natomiast morze i przycumowane jachty. Pośrodku turyści oraz różnego rodzaju „atrakcje”: wypożyczalnia łyżworolek, rowerów, osoby wykonujące różne tańce, stoiska z dawnymi strojami, w których można sobie zrobić zdjęcia. Popularną pamiątką na Ukrainie jest zdjęcia z żywym zwierzęciem. W każdym mieście spotkacie osoby, które na rękach trzymają białe gołębie, orły, sokoły, pawie, jaszczurki bądź małpy. W dosyć natarczywy sposób zaczepiają turystów i podsuwaj im zwierzęta na ręce. Pamiętajcie, że za zdjęcie z takim zwierzątkiem będziecie musieli później zapłacić.
Następnie wycieczka do centrum, gdzie spotkałem się po raz pierwszy na żywo z dużym pomnikiem Lenina. Od placu centralnego odchodzi niezwykle zadbany i czysty deptak. Szeroki chodnik wytyczają z jednej strony sklepy i różnego rodzaju butiki. Z drugiej natomiast morze i przycumowane jachty. Pośrodku turyści oraz różnego rodzaju „atrakcje”: wypożyczalnia łyżworolek, rowerów, osoby wykonujące różne tańce, stoiska z dawnymi strojami, w których można sobie zrobić zdjęcia. Popularną pamiątką na Ukrainie jest zdjęcia z żywym zwierzęciem. W każdym mieście spotkacie osoby, które na rękach trzymają białe gołębie, orły, sokoły, pawie, jaszczurki bądź małpy. W dosyć natarczywy sposób zaczepiają turystów i podsuwaj im zwierzęta na ręce. Pamiętajcie, że za zdjęcie z takim zwierzątkiem będziecie musieli później zapłacić.
Poniżej zdjęcie, które przedstawia z jakimi problemami ukraińskie społeczeństwo musi się zmagać oraz sposób w jaki sobie z nimi radzi;)
Po
powrocie z Jałty okazuje się, że Kuzyn przez internet nawiązał kontakt z jakimś
mężczyzną w Charkowie, który zgodził się parę osób przenocować u siebie w domu
za darmo! Jest nam to jak najbardziej na rękę. Dziewczyny przespały by się w
mieszkaniu a chłopaki w aucie. Luksusów nie ma ale to tylko jedna noc i to w
dodatku po meczu emocje z pewnością nie pozwolą nam tak szybko zasnąć.
Pakowanie rzeczy a następnie kolejna degustacja piwa przy meczu. Muszę
przyznać, że alkohole na Krymie mają naprawdę dobre! Polecam popróbować jak
największej ilości:D
1 dzień do...
Pobudka o
6:00 rano i od razu w drogę. Żegnamy się ze słonecznym Krymem, jego krętymi
drogami, szerokim asfaltem i bezkreśnie płaskim terenem. Gnamy bez przerwy tyle
ile możemy by zdążyć na mecz. Nagle Kuzyn niknie mi gdzieś za górką. Nakręcam
manetkę do końca wyskakuje z za górki a
u jej stup Kuzyn zatrzymuje się na znak przydrożnego policjanta! Zjeżdżam
motorem i staję się zaraz za jego autem. Warto tu tylko napomknąć, że Kuzyn
jest dosyć wysokim mężczyzną, wzrost około 190cm, do tego dobrze zbudowanym i z
długimi rękoma. Do jego auta podchodzi policjant o wzroście metra pięćdziesiąt
i wadze około 100kg. Można by powiedzieć, że się toczy. Bierze od Kuzyna
dokumenty i przechodzi na tył auta. Patrzy na mnie i informuje, że obaj
przekroczyliśmy prędkość. Pyta skąd jesteśmy, co tu robimy i dokąd jedziemy?
Nie wiem o co chodzi ale jak tylko się dowiedział, że jedziemy do Charkowa na
mecz to jakoś tak spotulniał. Może mają odgórny rozkaz nie przeszkadzać turystą
Euro 2012? Czort ich wie. Oddaje Kuzynowi dokumenty ale nie puszcza nas wolno a
nam naprawdę zależy na czasie. Wypytuje Kuzyna o wgniecenie w drzwiach tylnej
klapy. Po czym opuszcza głowę na dół, wierci palcem we wgnieceniu niczym
zawstydzony przedszkolak i mówi:
- А вы мне не помочь? Kuzyn nie wytrzymał. Różne stopnie
zdziwienia, jakie przechodził w tym kraju osiągnęło swój szczyt. Nie wierząc
własnym uszom i nie do końca rozumiejąc zaistniałą sytuację, unosi ręce do góry
i prawie krzycząc pyta:
- Ale jak ja wam
mogę pomóc?
Z perspektywy osoby stojącej za nimi
wyglądało to niesamowicie. Chwila rozmowy, niski policjant, w dodatku skulony
sam w sobie, zadaje nieśmiało pytanie. Jego rozmówca, prawie dwa razy większy
od niego, w geście zdziwienia i niedowierzania unosi ręce do góry, jakby całkowicie
chciał go wbić w podłogę. Zupełnie wystraszony policjant, życzy spokojnej
podróży i „ucieka” do swojego radiowozu.
Dalsza
droga do Charkowa przebiegała spokojnie. Przed samym wjazdem do miasta stały
patrole. Męska część, uzbrojona po zęby zatrzymywała auta z obcymi
rejestracjami a następnie żeńska część patrolu, całkiem młoda i przyjemna dla
oka, pytała w jakim celu przyjeżdżamy. Panie w mundurach płynnie mówiły po
angielsku i z uśmiechem na twarzy wskazywały, którędy dojechać na stadion bądź
też do innego miejsca docelowego.
Trafiliśmy
do miejsca gdzie mieliśmy teoretycznie przenocować. Jak się okazało, mężczyzna,
z którym Kuzyn porozumiał się przez internet był synem N.G. Nikolenko, docenta
historii matematyki w Charkowskim uniwersytecie. Obaj Panowie niezwykle
rozmowni i przyjemni. Sam docent wydaje się osobą nad wyraz radosną, żyjącą we
własnym świecie. Jest to ten typ osoby, która ze szczerze życzliwym uśmiechem
na twarzy wstawia Ci dwóję do indeksu tłumacząc: - Nie ma się czym przejmować
Panie Mateuszu. Jest Pan mądrym chłopakiem i wierzę, że bez najmniejszego trudu
zda Pan poprawkę.
Charków to
miasto typowo industrialnym. Szeroka, już wewnętrzna, obwodnica odgradza
blokowiska od części przemysłowej. Dowiaduję, się, że przez pewien czas miasto
to było stolicą Ukrainy. Zostawiamy rzeczy i przy pomocy metra udajemy się na
stadion. Na każdej stacji metra znajduje się punkt informacji dla turystów a w
nim osoba płynnie mówiąca po angielsku, zazwyczaj jest to osoba płci żeńskiej o
nieprzeciętnej urodzie. Pod tym względem Ukraina nie powinna mieć żadnych
kompleksów na tle Europy, a wręcz przeciwnie! (Chodzi mi oczywiście o
organizację mistrzostw a nie urodę Ukrainek;)
Stadion o
ciekawej architekturze, w głównej mierze przepełniony ludźmi w pomarańczowych
koszulkach. Koszulki białe, czarne bądź żółte zajmowały jedne narożny sektor.
Bardzo ciekawa była oprawa rozpoczęcia meczu i muszę przyznać, że gratuluje jej
choreografowi.
Sam mecz, jaki był każdy wie, zatem
nie będę się nad nim rozwodził. Wracamy do naszego docenta a po drodze Kuzyn
oświadcza, że nie ma po co tu zostawać i lepiej od razu wracać do Polski...
Niestety tak też zrobili. Pożegnałem się z rodziną, Kobieto dziękuję Ci
serdecznie, że obeszło się bez łez i wiem, jakie to było dla Ciebie trudne.
Przez chwilę patrzyłem jak ich auto niknie w chaosie charkowskiego zgiełku.
Smutek dopadł moją dusze, ściskając tuż przy samym gardle. Wiedziałem, że przez
kilka następnych miesięcy ich nie ujrzę...
Udałem się do domu docenta i jego syna, gdzie reszta część
wieczoru minęła nam na rozmowach.
Ten dzień....
Rano,
zaraz po wczesnym śniadaniu pożegnałem się z moimi dobroczyńcami i wyruszyłem w
stronę granicy Ukraińsko-Rosyjskiej. Droga dobrze oznakowana, także nie było
żadnych problemów. Na granicy byłem tak podekscytowany, iż w trakcie tłumaczenia
celnikowi ukraińskiemu gdzie jadę omal nie wywróciłem motocykla! Sam celnik, ze
zdziwieniem na twarzy przytrzymał go w ostatniej chwili. Uśmiechnął się,
przybił pieczątkę i powiedział:
- Безопасные путешествия и счастливого приключения!
*Albert Camus - Dżuma