wtorek, 17 kwietnia 2012

- A czy ty w ogóle wiesz gdzie leży Kamczatka? - Czyli prolog wyprawy ku samopoznaniu.


- Taa.. Przecież wszyscy wiedzą, że Gola to królestwo Kapusty! Możecie się śmiać, ale to właśnie ta mała wioska zamieni się w dolnośląską metropolię! Ma dobrą lokalizację, połączenie drogowe z resztą świata a i TGV wam teraz budują! No ok, zaczęli od rogatek na obwodnicy golskiej, ale od czegoś trzeba zacząć!
- Rogal ma rację, Królestwo Kapusty się rozrasta! Dziś Gola, jutro Lubin a za tydzień cały świat! Nikt was nie powstrzyma!
- Śmiejcie się, śmiejcie ale sami chcieli byście tutaj zamieszkać!
- Jaaaasne! - Sarkastycznie wykrzywił się Przepiór. – Miły, pamiętam czasy liceum, kiedy przy organizowaniu każdej popijawy w Lubinie narzekałeś na brak dojazdu. Jak to po dziewiętnastej nie jeździ już żaden autobus a…
- Ale Przepiór to były czasy, kiedy TGV było wyłącznie we Francji a do Goli jeździła tylko 9! Przecież teraz w XXI w. ludzie latają rakietami na księżyc a Gola ma połączenie siecią metra, TGV, oraz, jako jedyna w Polsce, szybki nadziemnym przewóz osobisty…
- Nadziemny przewóz osobisty, masz na myśli powroty Miłego po dwóch piwach na rowerze do domu! Jaki był rekord? Pięć kilometrów w dziesięć godzin?
- Miły naprawdę wracałeś kiedyś do Goli w dziesięć godzin? - Z niedowierzaniem zapytała Karolina.
- Ej no co wyście się tak tej Goli uczepili? Przecież to nie jest najśmieszniejsza nazwa miejscowości jaką słyszałam w życiu – powiedziała Kamila ratując zawstydzonego Miłego - Niedaleko Krakowa znajduje się wioska Zagacie a koło Kielc leży Wzdół Rzędowy.
- Jaki wzwód? - Z zaciekawieniem zapytał Przepiór. 
- Sam jesteś wzwód perwersie! - Roześmiał się Miły.
- Raz widziałeś po pijaku i na całe życie zapamiętałeś - z dumą odpowiedział Przepiór.
- Że co? - Zdziwiła się Olka – Miły jak to widziałeś?
- Oluś, on przecież żartuje. - Tłumaczył się Miły.
- Teraz tak mówisz a po nocach spać ci to nie daje.
- Wy jesteście nienormalni – skwitowała Karolina wybuchając śmiechem.
- Swoją drogą, chcielibyście mieszkać w Katarze? Jestem Katarem z kraju Katar – noo to brzmi dumnie. - Odpowiedział roześmiany Przepiór.
- Ja tam bym chciał, jest to jedno z najbogatszych państw świata a przynajmniej było najbogatszym państwem w 2010 roku.
- Miły nie mało ci, że jesteś Tełtonem z rodu Tojtojów zamieszkujących lasy teutoborskie tuż przy golskich polach kapusty to jeszcze chcesz całe swe plemię zarazić katarem?
- Wam Tojtojom nigdy nie można ufać! - Parsknął śmiechem Przepiór.
- O co chodzi z tym tojtojem? - Zapytał niepewnie Kuba.
- Nie, proszę, nie tłumaczcie mu tego teraz – wtrąciła Kamila. – Kuba, słyszałyśmy to wiele razy i wciąż nie rozumiemy także uratujemy cię przed tą pijacką opowieścią.
- No dobra. Czytałem kiedyś w necie, że na Węgrzech jest miejscowość o nazwie Nagykutas a na Słowacji Fackov.
- W Walii natomiast, znajduje się jakaś wiocha, której nazwa składa się z pięćdziesięciu ośmiu liter!
- Jak to? Pięćdziesiąt osiem liter? Miły a pamiętasz tą nazwę?
- Jasne, że tak Przepiór: Lanki tanki tokimoko przepiórowi kijek w oko. Chyba cię już do reszty.
- tokimoko przepiórowi kijek w oko, dobre Miły, dobre. No ale nazwy nie muszą być wymyślne i nie wiadomo co oznaczać wystarczy, że się dziwacznie kojarzą. Przypomnijcie sobie waszą pierwszą myśl, gdy w liceum na lekcji geografii nauczyciel opowiadał wam o głębokim rowie mariackim?
- Mariańskim Rogalu.
- Ty się już biednego Marianka nie czepiaj i tak wiesz o co mi chodzi. Albo Kazachstan, znacie ten kawał o Kazachstanie i prostytutce?
- Znamy mistrzy Oklahomy, mi tam zawsze podobała się nazwa Kamczatka - wystrzelił Przepiór.
- Mi również! Swoją drogą, marzy mi się, że kiedyś tam pojadę.
- Na Kamczatkę? A czy ty w ogóle Rogal wiesz gdzie to jest?
- Nie, oświeć mnie proszę o wielki Przepiórze!
- W centrum Rosji i co zaskoczony?
- No dobrze, że nie powiedziałeś w centrum świata, chodź może było by to trafniejsze określenie. - Kuba jako jedyny powstrzymał śmiech. – Chodzi ci zapewne o Krasnojarsk, a Kamczatka to półwysep na dalekim wschodzie Rosji.
- Toż to jeszcze dalej! I ty Rogal chcesz tam jechać? Niby jak?
- Jak to jak? Jedynym i słusznym środkiem transportu – motorem!

   Powyższa sytuacja miała miejsce trzy lata temu w domu Miłego i z pewnością tylko nieliczni ją pamiętają. Gwoli przypomnienia dodam, iż głównym powodem naszego spotkania było oglądanie nagrania ze ślubu Hermanów, tak, tego nagrania.
   Od tamtego czasu postanowiłem sobie, że pojadę na Kamczatkę. Pomysł w żaden sposób nie był umiejscowiony w czasie i miał się oczywiście sam kiedyś spełnić. Z pewnością macie tak z większością swoich marzeń, które kiedyś, gdzieś, jakoś samoistnie się zrealizują. 
   Siłą napędową realizacji mojego marzenia była monotonia a raczej wyrwanie się z jej objęć. Wpierw muszę uprzedzić, że moim celem nie jest obrażenie kogokolwiek. Jednakże wierzę, że każdy z nas musi znaleźć własny sposób na życie a mi po prostu nie odpowiadały ramy w jakie chciano mnie wepchnąć. Baa, sam nawet dążyłem początkowo do ich zamknięcia się nade mną! Jesteśmy pokoleniem, którego życie jest dosyć schematyczne. Brak rewolucji oraz jaki taki dostatek nas otępiają. W wyniku czego w młodym wieku uczęszczamy na studia, gdzie jak nam się wydaje doznajemy wszystkich przyjemności jakich życie może nam dostarczyć. Jednocześnie już na studiach będąc zaczynamy pracować, bo za przyjemności trzeba niestety płacić. W tym samym okresie poznajemy wybrankę/wybranka swojego życia. Po zakończeniu studiów bierzemy ślub ( w katolickim kraju tego się od nas oczekuje ), produkujemy dziecko, zaciągamy kredyt na mieszkanie i w ten oto sposób stajemy się w pełni dorosłymi przedstawicielami ludzkiego gatunku. Postawa taka pozwala nam jednocześnie odnaleźć się w obowiązujących nas normach:
– Przecież wszyscy tak robią.
Jest to „naturalna” kolej rzeczy, która umożliwia nam wtopienie się w otoczenie i daje poczucie przynależności do społeczeństwa. Tak samo jak rodzina, przyjaciele, sąsiedzi, tak i my przez następne kilkadziesiąt lat będziemy musieli za wszelką cenę trzymać się pracy by móc spłacić zadłużenie, wychować dzieci i żyć „ na poziomie”. Powoduje to, iż większość z nas męczy się z sobą samym całe swoje życie. Wykonujemy pracę, której nienawidzimy, mieszkamy w mieście, które nam nie odpowiada i żyjemy życiem, które prowadzi nas do samozagłady. Codziennie zmuszamy się by wstać i spełnić obowiązki, które sami na siebie narzuciliśmy. Każdego dnia, zapętleni w nakazach, zakazach, kodeksach, dogmatach, przestrzegając tego, co wypada i jak ognia unikając tego, co nie wypada, wypalamy się od środka. Zamieniamy swoje życie w schematycznie poukładaną wegetację.
   Tylko nieliczne osoby, rozwinięte wewnętrznie, potrafią się zatrzymać, odciąć od myśli, które nami manipulują, a które w większości zostały nam narzucone i zauważyć błędy w schemacie. Taki rozwój wymaga dużej samokontroli oraz ciężkiej pracy nad sobą samym. Nie uważam bym był odpowiednio rozwinięty wewnętrznie i nie wiem czy kiedy kolwiek to nastąpi. Jednakże potrafię dostrzec rzeczy, które mi się nie podobają, nie tylko jako zjawiska już istniejące ale jako zjawiska powstałe w wyniku wykonania jakichś czynności. Otaczający nas świat widzę jako sumą akcji i reakcji w nim zachodzących oraz naszego postępowania. 
   Nie twierdzę, że wyjazd na Kamczatkę musi doprowadzić mnie do jakiegoś innego stanu świadomości ani, że pozwoli mi zrzucić jarzmo nałożonych na siebie schematów. Moim zdaniem on sam w sobie jest już zmianą, która będzie miała olbrzymi wpływ na mnie a także i na moje otoczenie. Jest to mój ruch i z ciekawością czekam na reakcję świata.

2 komentarze:

  1. gola kojarzy mi sie tylko z jednym... :-/

    OdpowiedzUsuń
  2. Spojrzenie na schematy społeczne i życiową rutyne bardzo mi bliskie, podobnie jak cała wyprawa. Tylko u mnie taki expedition jeszcze nie w tym roku.

    OdpowiedzUsuń